sobota, 20 lipca 2013

Ochrona przeciwsłoneczna na wakacjach - recenzja


Hej! Urlop się udał, chociaż było troszkę zbyt mało Słońca, przez co tylko dwa dni spędziłam na plaży. Jednak mogę Wam powiedzieć co nieco, o filtrach, które używałam i jak mi się one sprawdziły.

 https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhE9J4aImfdfBJnsAS7tMBMcBQZMOtaN3EUc1YlOcmcBAAJRRkWvUvZRO8Zo5YY45D8AFBzsNVEC-KEXrrPVHtN0Nu3DtypUQgGQRt07mZkjvViZRYBq36PMu19T5Ujfz2t00WtRKE9FQE/s1600/2013-07-12+18.03.21.jpg 

Jak widzicie na zdjęciu powyżej do twarzy zużyłam jedną próbkę Vichy emulsji matującej SPF 50 oraz La Roche-Posay Anthelios XL krem-żel SPF 50+. Obie próbki starczyły mi na dwa użycia. Tak, wiem, że powinno się jedną próbkę, tj. 1,5ml użyć na raz, ale to jest tak dużo produktu, że nie byłam w stanie tego zrobić. 

Vichy, jak i La Roche sprawdziły się bardzo dobrze. Moja twarz w ogóle się nie opaliła (dla jednych dobrze, dla drugich źle), nie doznałam żadnego poparzenia, czy alergii. Ku mojemu zdziwieniu w ciągu dnia nie musiałam ani razu poprawiać makijażu, przypudrowywać go, czy cokolwiek innego! Twarz przez cały dzień była sucha w dotyku, matowa, ale nie wysuszona. Przy mojej mieszanej cerze, a ostatnio nawet i tłustej cały czas miałam łój na twarzy, mimo utrzymywania odpowiedniej higieny. Dzięki tym filtrom moja cera w te dni była normalna. Tutaj różnic jako tako nie zauważyłam, może wydaje mi się, ale LA Roche-Posay jest mniej odczuwalny w ciągu dnia, lżejszy i w ogóle go nie czuć. Vichy też jest lekki, ale może tutaj bardziej plus w kierunku La Rocha. Filtry trochę tępo się rozsmarowują, ale da się to zrobić. Nakładałam je na mój krem z AA, a na filtry podkład Bell i przypudrowywałam tylko raz. 

Na razie nie będę kupować żadnego z tych produktów, ponieważ na ten rok wakacje się dla mnie skończyły i nie będę już zaznawać tyle słońca, ale pomyślę o nich w przyszłym roku. Jednak co więcej mogę stwierdzić, to było moje pierwsze podejście do filtrów do twarzy i zauważyłam, że nie jest mi potrzebna tak wysoka ochrona, jaką jest SPF 50. Jeśli na przyszły rok bym coś kupowała, zwróciłabym się ku 30.

Jeśli chodzi o Ziaja Sopot Spa SPF 20 - Opalam się w miarę szybko, ale to nie jest jeszcze tak jak można;p Dzięki temu filtrowi nie doznałam żadnego poparzenia słonecznego (oprócz stóp, gdzie go nie użyłam;p), nie spaliłam się (4h na plaży dziennie) i jestem lekko przybrązowiona. Ale nie wiem, czy następnym razem nie wzięłabym troszkę większej ochrony, np, SPF 25, czy 30. Jednak przy tej nic mi się nie stało, więc też jest ok. Emulsja dobrze się rozsmarowuje, troszkę jest odczuwalna na skórze, lekki film, ale nie przeszkadza on, nie ma uczucia dyskomfortu, ani nic takiego. Za 10zł zrobił, to co do niego należało i tyle:)

Jestem z nich zadowolona, ale szkoda, że miałam tak mało okazji do ich wypróbowania.

2 komentarze: